Czas na kieleckie opowieści…

Po Bytomiu czas na rozwiązanie zagadek związanych z kielecką wsią i pięknymi okolicami, w których przez wiele lat miałem okazję spędzać wakacje. Z „kieleckiego” (skrót od dawnego województwa kieleckiego, obecnie: świętokrzyskie) pochodziła moja babcia Wanda Bogdańska z domu Ćwiek. Urodziła się w 1922 roku we wsi Janik koło Kunowa, dokładnie na koloni Podlubienik, którą znajdziemy jeszcze na niektórych mapach. Ogólnie jest to wieś Janik, jakże inna od tej sprzed wielu lat – zamiast polnych dróg asfaltowe jezdnie, liczne nowe domy, autobus z Ostrowca Świętokrzyskiego i całe inne dobrodziejstwo tego świata i cywilizacji, która jeszcze 30 lat temu omijała to miejsce.

Oczywiście piszę to z nostalgią, ten pozorny brak cywilizacji nadawał tej okolicy niesamowitego klimatu, szczególnie jak przyjechało się tam z „wielkiego” miasta jakim jest Wrocław. Przejażdżki furmanką z wujkiem Edkiem – bratem babci Wandy, spacery przez bezdroża po kilka kilometrów ze stacji kolejowej w Kunowie do wsi, przez iglaste lasy i piaszczyste pola, do tej pory utrwalone są w mej pamięci i budzą tylko pozytywne wspomnienia. Wspomnienia prawdziwej wsi znanej teraz raczej tylko z podręczników i starych zdjęć. Spokój, świeże powietrze, wspaniali ludzi mimo iż ciężko pracujący na swoich gospodarstwach lub w hucie w Ostrowcu, zawsze życzliwi i uśmiechnięci. Kąpiele w zimnej wodzie ze studni, toaleta na ogrodzie, biegające po podwórku gęsi i kury a w zagrodzie świnie i krowy…

Pojechałem tam pierwszy raz w wieku 13 lat jakoś, czyli ok 1985 roku z babcią, czasem jeździliśmy tam też z rodzicami. Potem tak zachwyciłem się tym miejscem, że już jako nastolatek przy okazji ferii zimowych lub wakacji wybierałem się tam sam, aby choć kilka dni spędzić u wujka Adama i cioci Celiny na Janiku, spotkać się z kuzynką Ewą, kuzynem Mariuszem, mimo iż często się przedrzeźnialiśmy, pograć z kuzynem Heńkiem w piłkę, odwiedzić Ostrowiec i zasmakować tego niesamowitego klimatu i świeżego powietrza kieleckiej sielankowej wsi…

Przyznam szczerze, że nie zastanawiałem się wtedy kto jest kim dokładnie, była to rodzina mojej babci, która zawsze kochała tam wracać i wspominać rodzinne strony w których się wychowała i spędziła pierwsze 18 lat swojego życia dopóki wojna nie wygnała Jej na przymusowe roboty do Niemiec. Były ciocie, wujkowie, kuzyni, kuzynki, wystarczyła świadomość, że jest to rodzina, wspaniali ludzie, którzy są zawsze życzliwi, nie zaprzątałem sobie głowy kto jest dokładnie kim bo ta świadomość w zupełności mi wtedy wystarczyła…

Po latach kiedy zacząłem budować swoje drzewo genealogiczne zaczęły w naturalny sposób pojawiać się jednak pytania na które musiałem znaleźć odpowiedzi. Kim byli babci rodzice, kim dla babci była ciocia Celina, a dla mnie „kuzynka” Ewa z którą do tej pory utrzymujemy serdeczne kontakty. Skąd tak duża rodzina w małej kieleckiej wsi i tyle wujków i kuzynów? Pytania mogą wydawać się na pozór banalne, ale w badaniach genealogicznych okazały się niezwykle istotne…

Tutaj nieocenioną pomoc zawdzięczam Ewie, która podobnie jak kuzynka Mariola pomogła stworzyć historię Tokarzy i Sawczynów, tak Ewa otworzyła sezam za którym ukryte były do tej pory historie rodziny Ćwieków z kieleckiego…

Długie wieczorne rozmowy przez telefon, setki notatek i wiedza Ewy, którą mi przekazała pozwoliły uporządkować kilka rodzinnych gałęzi, które swoje korzenie mają właśnie w Janiku i okolicach. Postaram się je teraz w przejrzysty sposób opisać i przybliżyć…

Kluczową postacią w tej „kieleckiej historii” będzie moja prababcia Anna Ćwiek z domu Zawadzka, urodzona prawdopodobnie w 1882 roku na Janiku właśnie – na Jej temat jest osobny artykuł, który mam nadzieję za jakiś czas uda się rozbudować o więcej informacji – Prababcia Anna Ćwiek

Prababcia jak się okazało miała dwóch mężów, najpierw był to Wawrzyniec Kaczor od 1898 roku do 1908 kiedy zmarł. Z tego małżeństwa Anna miała czwórkę dzieci: Zofię Świercz (ciocia Zosia z Janika, którą babcia zawsze obowiązkowo odwiedzała podczas wizyty na wsi – Ją najbardziej pamiętam z tych wizyt, poza tym przyjeżdżała też kilka razy do Wrocławia, była bardzo zżyta z babcią Wandą i cały czas utrzymywały bliskie kontakty dopóki zdrowie im na to pozwalało), Barbarę Łączek (której nie pamiętam w ogóle), Bronisławę Wołowiec (ciocia, która mieszkała z wujkiem Wołowcem na skraju wsi w starej chacie, była niewidoma, Jej mąż również miał problemy ze wzrokiem, odkąd ich poznałem – ich również często odwiedzaliśmy, byli to dziadkowie mojej kuzynki Ewy) oraz Stanisława Kaczora (pamiętam Go jak przez mgłę).

Tutaj właśnie pojawia się Ewa, z którą jak pisałem już wcześniej do tej pory utrzymujemy serdeczne kontakty i jest praktycznie jedynym łącznikiem naszej rodziny Tokarzy z rodziną babci z „kieleckiego”.  Bronisława Wołowiec, córka naszej prababci Anny i Jej mąż Edward mieli córkę Cecylię (dla mnie zawsze to była ciocia Celina i Jej mąż wujek Adam Uba), z tego też małżeństwa Celiny i Adama urodziła się córka Ewa!


To jednak dopiero połowa tej kieleckiej historii, gdyż prababcia Anna po śmierci swojego pierwszego męża Wawrzyńca Kaczora wyszła ponownie za mąż, tym razem za Jana Ćwieka!

Z tego też małżeństwa urodziła się nasza babcia Wanda oraz Jej kolejne rodzeństwo czyli siostry Maria i Janina oraz brat Edward – była to więc liczna rodzina z ośmiorgiem dzieci (4 z Wawrzyńca i 4 z Jana) – Ewa wspominała, że było nawet takie popularne powiedzenie wśród pradziadków:

„Kumie, Moje dzieci i Twoje dzieci biją nasze dzieci”

Porządkując całą rodzinną hierarchię Ewa pochodzi z rodziny z pierwszego małżeństwa Anny, a Ja już z drugiego, czyli jesteśmy krewnymi przez związek naszej wspólnej prababci…

C.D.N.

Dodaj komentarz